Dni mijały..
Dziewczyna była dalej w śpiączce , a chłopak się nie poddawał.. gdy tyko mógł
spędzał czas w szpitalu. zachowywał się normalnie ale w podświadomości ciągle
dręczy go myśl. Ze dziewczyna jest w
śpiączce przez niego… nadal nie mógł się z tym pogodzić… Odbywał trasę
koncertową po Ameryce. Koncerty sesje i
wywiady odbywały się jak zawsze a na spotkaniach z fanami Justin przywiązywał
większą uwagę do słów. Kontrolował się.
Nie chciał zranić nikogo więcej… jego
związek… dalej kwitł w ukryciu.. Justin
nie dowarzył się powiedzieć
Fanom jak bardzo kocha Selenę…
gdy miał wolą chwilę kupował kwiaty jechał do szpitala i z nią rozmawiał.
Nie znał jej.. a zwierzał się jej, siedział obok jej łóżka i mówił do niej, opowiadał jak się czuje i co
czuje.. Czuł się dziwnie że mimo nie
znania jej bardzo ją polubił… polubił bycie przy niej. Lubił przychodzić i
patrzeć na jej nieruchome blade ciało..
*Oczami Justina *
-Dzień dobry Justin
-Cześć Ann.. przywitałem się z pielęgniarką
-Kolejne kwiaty? Skinąłem głową. Kobieta zabrała ode mnie
bukiet nalała wody i wstawiła do wazonu
-Coś się zmieniło?
-Niestety nie
-A czy jest w ogóle jakaś szansa ?
-Oczywiście że jest… trzeba poczekać… spuściłem głowę i
poszedłem do jej Sali… Znowu tu była,nie ruszyła się ani trochę. Miała zamknięte
oczy a rurki były podłączone do jej
ciała .usiadłem na krześle obok niej.
-Hej śliczna…
mogłabyś się w końcu wybudzić. Chcę cie poznać, chcę cie przeprosić..
Naprawdę chciałbym żeby już się wybudziła..ale z jednej
strony się boję. A co jeśli ona mnie znienawidzi ? nie zniosę tego… siedziałem i rozmawiałem z dziewczyną.. nie wiem czy t można nazwać rozmową. Ale była
naprawdę wiernym słuchaczem…
- dzień dobry… w drzwiach stała mama Kamili i jej siostra
-Dzień Dobry. Wstałem i podałem im dłoń …
-Jak długo już siedzisz? Zapytała siostra Kamili
-2 godzinki , dziś miałem sesję więc jestem trochę później.
-Rozumiem.. nie
musisz tu przychodzić tak często.. jak się obudzi to dam ci znać. wyjaśniła
-Nie, dziękuję. Posiedzę. Uśmiechnąłem się .
-No dobrze. Zaraz wrócę idę do bufetu, chcesz coś ?
-Nie dziękuję.
Obydwie wyszły złapałem dłoń Dziewczyny
-Jestem już tym zmęczony..czasem mam ochotę to wszystko
rzucić.. ale tylko wy.. Beliebers mnie powstrzymujecie. Jesteście niesamowici.
Ostatnio na koncercie w LA Fani
podnieśli serduszka.. przypomniała mi się Polska… Pamiętam jak tylko wjechaliśmy do Polski… pierwsze
zdziwienie było „Śnieg” a potem Fani pod
hotelem.. byliście wspaniali. Pamiętam
jak byłem na scenie, bardzo się stresowałem.. , czułem się jakbym występował
dla kogoś cholernie ważnego.. nie stresowałem się na na MSG… zaśmiałem się i zamknąłem
oczy wspominają Polskę i przywracając
widoki z koncertu.. sala pełna czerwno- białych
serduszek …
*Oczami Kamili *
czemu ja mam czarno przed oczami ? nie mogę się ruszyć… o boże moja klatka
piersiowa, ręka, boże wszystko mnie boli moje powieki są takie ciężkie Usłyszałam
cichy melodyjny śmiech.. czekaj, ja znam ten śmiech.. przecież… hah nie to
niemożliwe.. O boże moja głowa.. z całej siły próbowałam otworzyć oczy..
dostrzegłam białe światło.. czy ja
jestem w niebie ? otworzyłam oczy szerzej..
i dostrzegłam jaskrawo białe ściany.. nie to nie nieb.. to pewnie
szpital.. bo na pewno nie moje łóżko. Mrużyłam oczy pod wpływem jasnego światła. I znowu to samo.
Znowu słyszę ten śmiech… z wielkim trudem
przekręciłam głowę..i myślałam że jednak jestem w niebie. chłopak zauważył że
go obserwuję..
-O boże ! obudziłaś się ! nareszcie ! do Sali weszła jakaś kobieta, zapewne
pielęgniarka
-Część kochanie, coś cię boli.. dopiero teraz poczułam
cholerny ból…
-Wszystko.. wychrypiałam…
-Czy .. czy ja jestem w niebie ? zapytałam uśmiechnęła
się porozumiewawczo
-Nie nie jesteś…
spojrzałam na krzesło on dalej tam był, siedział i wpatrywał się we mnie soją
fabryką czekolady… przemknąłem ślinę i przeniosłam wzrok na pielęgniarkę
-Mogę prosić tlen ? zapytałam . oni jednak wybuchli
śmiechem…
-Spokojnie.. musisz oddychać powoli…
-Pani chyba żartuje… Poczułam coś ciepłego na mojej ręce
spojrzałam w tamtym kierunku jego dłoń
trzymała moją a on stał i się na mnie patrzył. Moja twarz zrobiła się cała
czerwona jestem pewna czułam jak mnie palą policzki. Wzięłam głębszy wdech ale
od razu tego pożałowałam, syknęłam z bólu czułam jakby coś rozrywało mi klatkę
od środka.
-O boże ! co ból!
Kobieta wstrzyknęła mi coś do kroplówki
-Zaraz powinno przejść.
-Mogę prosić wodę ? Justin wstał i podał mi do połowy pełną
butelkę, pomyślałam że chyba jeszcze nie jestem na to gotowa.. żeby moje usta
dotykały coś co dotykały jego.. Justin zauważył moją niepewność. Nalał trochę
wody do szklanki i mi ją podał , nasze dłonie się stykneły…
-Boże on cię zaraz doprowadzi do zawału twoje serce wali jak
szalone, zaśmiała się pielęgniarka wskazując na maszynę z obrazem bicia mojego
serca. Zawstydzona wypiłam wodę
-Co ty tu robisz? Spytałam Justina..
-To długa historia..
-Posłucham… Justin wydawał się zawstydzony..-Mogłaby pani
nas zostawić samych ? kobieta wyszła a między nami panowała cisza.. gdybym była
zdrowa pewnie bym skakała ze szczęścia, ale teraz nie mogę się ruszyć, każdy
najmniejszy ruch powoduje ból. mnóstwo pytań chodziło po mojej głowie co on tu
robi ? skąd wie gdzie jestem ? skąd się dowiedział o wypadku? Co się w ogóle stało ? pamiętam tylko że Angela
uderzyła w… i nagle moje serce stanęło
-Czy Angela.. ona żyje ?
-Tak, nic z nią nie
jest, miała tylko złamaną rękę.
Westchnęłam… podniosłam dłoń i potarłąm nią skroń.
-Chciałem cię przeprosić… to wszystko moja wina widziałam w jego oczach strach przerażenie i skruchę. Czułam się obłędnie.. jego oczy były jeszcze
bardziej czekoladowe niż na
zdjęciach.,
-Co ? żartujesz sobie ze mnie ? to nie jest twoja wina..
-gdyby nie ja…
spuścił głowę.
-Gdyby nie ty dawno bym popełniła samobójstwo… złapałam jego
dłoń nasze oczy się spotkały..
-to nie twoja wina, nie możesz sobie tego wmawiać…
-Gdybym na ciebie nie nakrzyczał nie trafiłabyś do tego
cholernego szpitala… ale nie, musiałem być pieprzonym dupkiem i wszystko
zjebać. Wstał i zaczął chodzić po Sali.
-Gdybym nie zaczął na ciebie krzyczeć..–złagodniał- byłabyś
teraz szczęśliwa.. Jestem potworem..
-Podejdź tu… pokazałam na miejsce na moim łóżku.. Usiadł i spuścił głowę…
-Spójrz na mnie proszę- wysłuchał mnie..- Nie jesteś niczemu
winien, każdy ma zły dzień. Zdarza się.
Ale to nie znaczy że jesteś potworem a mówiąc tak bardzo mnie
ranisz..ponieważ jesteś wspaniałym człowiekiem.. człowiekiem dzięki któremu
żyję. Nie mam ci niczego za złe. Więc
ty też nie powinieneś… proszę..
-Prawie umarłaś..
-Ale żyję ! może nie jest zemną najlepiej ale żyję …to jest
najważniejsze…
-Wtedy po koncercie… w NY. Miąłem cholerne wyrzuty , że tak
się zachowałem.. Myślałem o tym godzinami..
tak chciałem cię przeprosić..chciałem cię spotkać i przeprosić.. ale nie
w takich okolicznościach.. zauważyłam że
po jego policzku spłynęła łza… czy ..czy on płacze przeze mnie. ?
-Justin ? nic nie powiedział tylko wtulił się w moje ciało..
położyłam dłoń na jego plecach..
-Przepraszam…
przepraszam ja tego tak nie chciałem…
-Już wszystko jest w porządku.. po chwili Justin wstał
-Zachowuję się jak ciota.. zaśmiał się
-Dlaczego.. pokazywanie uczuć to nic złego.. zaśmiał się…
usiadł na krześle tuż obok mojego łóżka
-Co ty tutaj robisz?
-Wiesz… koleżanka powiedział mi o wypadku i o jakiejś
dziewczynie która jest moją fanką, postanowiłem pojechać do niej, a gdy tu
przyszedłem okazało się.. że to ty.. nie cieszysz się ?Teraz to ja cię
zaśmiałam
-Przepraszam za bardzo tego nie okazuje ale wszystko mnie
boli..
-Się nie dziwię.. dużo przeszłaś….
-Takk.. co tak właściwie się stało ? ile minęło już od
wypadku ?
-Od wypadku minęły 3 tygodnie.. cały czas byłaś w śpiączce.. Wtedy .. po
koncercie.. jechałyście samochodem .. ty
nie zapięłaś pasów, mieliście wypadek z
ciężarówką ,twoja siostra straciła panowanie nad kierownicą, wasz samochód spadł
z urwiska…
-Gdzie jest moja siostra ?
-Jest w bufecie, zaraz powinna przyjść.. i w tym samym momencie drzwi Sali się
otworzyły
-Kamila ! Mama z
siostrą podbiegły do mojego łóżka uśmiechnęłam się chciałam je teraz mocno
wyściskać ale siły mi na to nie
pozwalały.. Zadzwonił telefon Justin przeprosił uśmiechnął się i wyszedł.
-Kochanie tek się cieszymy! Tak się bałam że cię stracę.
-Wszystko jest w porządku…
-Pójdę porozmawiać z lekarzem.. siostra wyszła z Sali.
-Jak się czujesz? Mama siedziała
na moim łóżku i się na mnie patrzyła
wzrokiem pełnym troski
-Bywało lepiej.
-Udało ci się…
-Co ?
-Justin… przychodzi
tu od tygodnia.. codziennie.. po
sesjach i koncertach przyjeżdżał tu
siadał i do ciebie mówił, płakał. Siedział z tobą do późna, Zapłacił pieniądze na twoje operacje..- do Sali
wszedł zmieszany JB.
-Muszę już jechać.. Scooter wzywa… pokazał na telefon z
grymasem.
-Rozumiem. Blado się Uśmiechnęłam. Przez myśl przeszło mi że
już nigdy nie zobaczę Justina że zaraz wyjdzie i już więcej się tu nie pojawi..
zniknie jak sen … chciałam krzyknąć „ Nie! nie możesz iść ! jeszcze nie teraz..”
ale moje usta odmówiły posłuszeństwa..
- Jeszcze raz przepraszam …Niedługo wpadnę, odpoczywaj…
Do zobaczenia. Justin podszedł do mnie i delikatnie musnął moją dłoń.. zachował się jak dżentelmen
-Dowidzenia.
-Dowidzenia Justin, mama się uśmiechnęła gdy Justin
opuszczał salę , on jednak spojrzał na mnie i puścił oczko..
-Ile kosztuje operacja ? spytałam wiedząc że na pewno nie
mało.
-Nie wiem jak wymówić taką liczbę.. mama spuściła głowę, to
oznacza że cholernie dużo… porozmawiam o tym z Justinem…. O ile jeszcze kiedyś
go spotkam.. o ile nie okaże się że to sen.
-Mamo czy.. czy tata coś wie? Zobaczyłam w jej oczach smutek
-Porozmawiamy o tym później teraz leż… Pójdę zobaczyć co Angela dowiedziała się od lekarza… nie
zdążyłam odpowiedzieć a jej już nie było… ona coś wie.. czemu nie chce mi
powiedzieć ! co się dzieje !? nagle
zaczęłam się dusić do Sali wbiegła pielęgniarka i nałożyła mi maseczkę na usta…
po chwili zrobiło mi się ciemno przed
oczami i odleciałam znowu ….. zasnęłam ..
****
i jak wrażenia ? jak myślicie , Justin wróci ? co ukrywa mama Kamili..?